In the end...
Komentarze: 6
Heh...I do czego to doszło... Siedzę i wymyslam tresć pierwszej notki na własnym blogu. Życie jak widać niesie ze soba wiele niespodzianek. Parę miesięcy temu gdyby ktos powiedziałby mi, że będę prowadził bloga wybuchnałbym smiechem i popukałbym się w czoło. Zreszta tak samo zareagowałbym jeszcze dwa tygodnie temu... Ale wszystko się zmienło za sprwa kilku słów... Bo może dziwnie to zabrzmi, ale do pisania tego bloga zostałem zmuszony, a dokładniej zostałem o to poproszony przez osobę, której nie potrafię odmówić, czyli na jedno wychodzi... I choć teraz nie mam zielonego pojęcia o czym pisać, czym zapełnić ta pusta stronę to nie poddam się tak szybko... Cos wymyslę. Obiecałem przecież...
"I tried so hard
And got so far
But in the end
It doesn’t even matter"
Pozdrawiam cieplutko i życzę udanego dnia... Uśmiechnij się :)
Hmmm... Czytałeś mnie wcześniej?
Pozdrawiam
Dodaj komentarz